Przed lotniskiem w Symferopolu otacza nas grupka osób proponując dojazd do miasta lub nawet na wybrzeże. Gość tłuymaczy,
że na bus się nie doczekamy, a ponadto cena dojazdu do Sudaku jest porównywalna z ta jaką on nam proponuje ... 10$ od osoby do Sudaku. Grzecznie odmawiamy co spotyka sie z szyderczym uśmiechem owego pana. Po jakimś czasie trafiamy na marszrutke odjeżdżjącą do miasta na dworzec głowny. Cena zaledwie 5 UAH od osoby. Po krótkim czasie dojeżdzamy co centrum i decydujemy się wziąźć od razu marszrutkę do Sudaku. Trafem wpadamy na busik zapakowany już do odjazdu. Miejsc brak ale nie zaszkodzi spróbować czy nas nie zgarnie. Marta dowiaduje się, że możemy się ulokować w przejściu ... ale nie możemy wejść do środka na terenie dworca. Pan pokazuje nam znak przy drodze gdzie mamy czekać ... i stamtad nas zabierze:). Nie mija 5 min jak faktycznie marszrutka sie zatrzymuje ... driver dostaje w lape od nas po 25 UAH od osoby i możemy ruszać w drogę. Warunki wielce średnie ale jest przygoda. Łącznie podróż z lotniska do Sudaku kosztuje nas 30 UAH (12 zł). Hmmm ...10$ wydaje się być tutaj nieco przesadzone. Gość posuwał nieźle, obserwując manewr wyprzedzania widać że drogę znał na pamieć. Jakieś 20km przed Sudakeim zaczynają się pojawić coraz większe górki ... czasami wydawało nam się, że nie damy radę podjechać pod górę. Po 2h ekstremalnej jazdy dojeżdzamy na "awtowakzal" w Sudaku. Ogólnie oprócz budynku dworca nie widac zadnych domów. Ponadto jest juz ciemno i cięzko nam sie rozeznać w okolicy. Opcje noclegu roważalismy dwie: plaża albo kwatira. Mozliwość spania na plaży zaburzył zmrok oraz brak możliwosci dostania sie na plaże. Decydujemy sie wynegocjowac dogodna cene za pokoj u kwatermistrzow. Rozmwiamy z kilkoma ... niektorzy pasuja jak mowimy ze interesuje nas tylko jedna noc. Plan na jutro to dostanie sie do Nowego Swiatu. Ostatecznie jeden decyje sie nas zgarnać za 70 UAH (28-30 PLN) od głowy. To byl nasz górny pulap jaki sobie zalozylismy. Wsiadamy do Ladzioszki w piatke z plecakami i heja. Ja goscia w ogole nie rozumiem co mowi. Na szczescie reszta cos kuma, a Marta jest w stanie nawet z nim pogadac:). Po kilku min jazdy skrecamy w jakas polną wyboistą drogę ... czuje sie jakbym wjeżdzał na jakąś wioske afgańską. Wszedzie ciemno, jedynie jakies domki z wiatami na zewn. Wreszcie docieramy do jego "rezydencji". Standardowo wiata pod ktora jacys osobnicy jedza kolacje. Gosc pokazuje na jedna z wnęk gdzie mamy niby przenocowac. Odmawiamy, sugerujac zeby nas zawiozl z powrotem w okolice plaży. Nieznajomy zrywa z nami rozmowe i zaczyna wykonywac dziwne telefony. Marta nie jest w stanie go zrozumiec ... gada jakims dziwnym tatarskim slangiem. Po kilku min zagania nas z powrotem do auta i mowi ze jedziemy na inna kwatire. Poziom stresu i nerwow lekko wzrasta. W koncu dojezdzamy kilka domow wyzej i wysiadka.
Pojawia sie babuszka ktora proponuej nam nocleg za 100 UAH od glowy. Negocjujemy cene i ostatczenie stanelo na 75 UAH od osoby.
W koncu zamykamy sie w pokoju i emocje opadaja.